Aktualne wydanie
Poprzednie numery
2006 rok
Produkty przemysłu farmaceutycznego w przestępczości zorganizowanej
kom. Jacek Wrona
Wyższa Szkoła Policji
Produkty przemysłu farmaceutycznego w przestępczości zorganizowanej
W kwietniu 2004 r. funkcjonariusze Wydziału do Zwalczania Zorganizowanej Przestępczości Narkotykowej Zarządu w Warszawie CBŚ zatrzymali na terenie jednego z laboratoriów należących do tamtejszej Akademii Medycznej zatrudnionego w nim analityka, który nielegalnie wytwarzał tam tabletki viagry. Na miejscu zabezpieczono m.in. specjalistyczną aparaturę, różne środki i substancje chemiczne oraz ok. 2 kilogramów gotowego produktu w postaci pigułek. Po ich zbadaniu przez specjalistów z firmy farmaceutycznej Pfaizer — właściciela patentu — okazało się, że są one doskonałej jakości i praktycznie niczym nie różnią się od produktu oryginalnego. Zatrzymany analityk działał na zlecenie grupy przestępczej, która specjalizowała się w dystrybucji różnego rodzaju środków wspomagających potencję. Najczęściej sprzedawano je za pośrednictwem Internetu i ogłoszeń w czasopismach erotycznych, jak również sex-shopów. Kilka miesięcy później ci sami funkcjonariusze zatrzymali w centrum Warszawy obywatela Białorusi, który w kole zapasowym swojego samochodu przemycił do Polski ok. 50 tysięcy sztuk tzw. tabletek gwałtu; w styczniu 2005 r. zaś mieszkańca Warszawy, który przewoził w reklamówce ok. 10 tysięcy sztuk takich tabletek. Eksperci z CLK stwierdzili, że zawierają one znaczne ilości substancji psychotropowej — nitrazepamu — i są podróbką znanego leku produkowanego przez szwajcarską firmę La Roche-Hoffman o nazwie rohypnol, który jest niezwykle popularny w Skandynawii. Sprzedawany tam nielegalnie osiąga bardzo wysokie ceny — ok. 2–5 euro za sztukę. Środek ten na polskim rynku był praktycznie nieznany, nieliczne zatrzymane przez policję tabletki gwałtu to tzw. GHB, zawierające substancję o nazwie gamma-hydroksymaślan. Pierwszy z zatrzymanych był tylko kurierem, drugi zaś okazał się organizatorem przemytu z ramienia jednej z największych grup przestępczych w kraju. Mniej więcej w tym samym czasie, w trakcie przeszukania mieszkania jednego z „żołnierzy” innej znanej warszawskiej grupy, ujawniono kilka tysięcy opakowań zawierających różnorodne sterydy i anaboliki. Wśród nich przeważały środki najczęściej zażywane przez bywalców siłowni oraz osoby uprawiające dyscypliny siłowe. W większości zostały one wyprodukowane na terenie Rosji i byłych republik sowieckich oraz Azji Południowo-Wschodniej (Chiny, Wietnam), a następnie przemycone do naszego kraju. Podobna sytuacja miała miejsce w jednym z miast wojewódzkich, gdzie policjanci ujawnili w trakcie przeszukania nieznaną im dotychczas postać narkotyku służącego młodzieży do wprowadzania się w swoiste oszołomienie i stany omamowe. Po badaniach okazało się, że jest to lek stosowany dość powszechnie w weterynarii. Wszystkie te zdarzenia łączy jedno — nielegalne (często przestępne) wprowadzanie do obrotu leków pochodzących z różnych źródeł, najczęściej z przemytu.
Wydawałoby się, że — na tle innych form przestępczości (tym bardziej zorganizowanej) — jest to problem drugorzędny, niewart większego zainteresowania. Nic bardziej mylnego. Polska pod względem konsumpcji lekarstw zajmuje czołowe miejsce, tuż za Stanami Zjednoczonymi i Francją, a jej poziom utrzymuje stałą tendencję wzrostową. Nasz rynek leków jest zasilany kilkoma miliardami dolarów rocznie, przy czym ich ceny należą do najwyższych na świecie. To powoduje, że wiele osób nie stać na realizację recept, nie mówiąc już o zakupie wyspecjalizowanych leków np.: onkologicznych. Równolegle rozwija się rynek parafarmaceutyków, wspierany przez wszechobecną reklamę i lekarzy współpracujących z poszczególnymi producentami. W tym wypadku wzrost mierzony jest w dziesiątkach procent rocznie. W efekcie pojawia się zainteresowanie nie tylko wypróbowanymi środkami po okazyjnej cenie, ale również wszelkiego rodzaju nowinkami i „cudownymi” preparatami. Przykładem niech będzie tutaj opisany wcześniej przypadek z produkcją viagry, uważaną za antidotum na wszelkie „męskie” problemy. Za praktycznie równy oryginałowi produkt przestępcy żądali dwukrotnie niższej niż rynkowa ceny, zarabiając przy tym krocie, gdyż koszty produkcji to ok. 8–10% ceny ostatecznej. Odpadają przy tym koszty promocji, utrzymywania ekskluzywnych biur i siedzib, rzeszy przedstawicieli handlowych oraz „ukrytych” łapówek dla lekarzy w postaci tzw. gratisów lub promocji. Nie narzekano więc na brak zamówień. Również w wypadku rohypnolu jego cena była konkurencyjna, mimo że doszły koszty przemytu z Indii (bo tam wyżej opisana partia została wyprodukowana) do Europy, następnie drogą morską do Hamburga, skąd towar trafił pod Budapeszt, dalej na Ukrainę do Iwano-Frankowska, a następnie przez Białoruś do Polski.
...(więcej w numerze)